No bo chyba mi sie znudzilo.
Post marudny, sponsorowany przez slowo "syf"
Moze to taka faza, dolna czesc sinuozy emigracyjnej.
Dobija mnie fakt naszej sytuacji emigracyjnej. Piaty rok... i ciagle mamy tylko work permit. Zadnej stalosci, zadnego czystego obrazu przyszlosci... a nawet posune sie dalej i powiem ze przez to obraz przyszlosci raczej w czarnych barwach widze. Ludzie przyjezdzajacy tu z wiza rezydencka(fakt ze na taka czeka sie latami tez) po 3 latach moga starc sie o obywatelstwo, po 2 latach wizy pracowniczej kazdy moze ubiegac sie o rezydencje a u nas jako ze to prawnicy Nexenu to robia, zlozenie papierow odwlekane bylo w nieskonczonosc... a teraz podobno przepisy sie zmienily i wszystko trwa dluzej. Kanada zaczyna odczuwac skutki kryzysu globalnego i oczywiscie najlatwiej zwalic to na nawal emigrantow i utrudniac im zycie.
Czy pobyt tutaj z wiza stalego pobytu bylby latwiejszy? Oczywiscie ze tak, po pierwsze ten Glupek, moj maz nie musialby az tak duzo pracowac( haha rzad ma racje jednak... byloby to dla szkoda dla panstwa) tyle ze on pracuje ja wol. Musza mu pisac specjalne upowaznienia bo potrafi tam byc po wiecej ni 14 dni bez odpoczynku, po ponad 10 godzin dziencie, 2 godziny dojazdu do pracy w trudnych zimowych warunkach i powstaje obraz pracownika idealnego czytaj idioty... Ja jako nie pracujaca zona tegoz, ktora wziela na siebie wszystko oprocz zarabiania pieniedzy w tym kraju mam dosc... ale o tym kiedy indziej.
Nie mozemy kupic domu... tzn mozemy ale kto wladuje sie w zakup bez pewnosci ze moze tu zostac? Najtanszy dom to jakies 600 tys dolarow, bo tansze to mobile wygladajace jak baraki w dzielnicach, ktorych z okien samochodu strach ogladac. I co? wladujemy sie w kredyt a pozniej okaze sie ze musimy wyjechac bo sie wiza skonczyla? a w wieku jestesmy takim ze na 600 tys kredytu nam nikt nie da, down payment to pewnie ze 20%. A zostawiac 20% z 600 tys bankowi to zupelnie nie w naszym stylu...
Kart kredytowych nie mozemy miec... mamy jedna z limitem na 1000 dol miesiecznie. Funkcjonuje na zasadzie doladowywania... upierdliwe i pilnowac sie trzeba. Fakt ze dlugow nie mamy to chyba jedyna pozytywna strona tego medalu. Ale my tu nie przyjechalismy po dlugi i doskonale radzilibysmy sobie z normalna karta kredytowa...
Zima i bloto wszechobecne wpedzaja mnie w depresje w tempie ekspresowym. No tak bo zima taka fajna, wszedzie bialo i czysciutko, caly syfek jesienny przykryty zostal bialy puchem... Yeah gdzies w wysokich gorach, gdzie nie jezdza ciezarowki to moze tak wyglada. U nas wyglada to tak:
Snieg spadl w pazdzierniku na zielona trawe i wiszace na drzewach liscie i caly czas pada, jest go coraz wiecej i wiecej z tym ze nie jest bialy, przynajmniej w miejscach, w ktore trzeba sie udawac, wszedzie sa zwaly czarnej mazi( nie, nie mazi zmarzlinywygladajacej jak czarne gory lodowe) od czasu do czasu przysypanej warstwa bialego, ktore po 2 godzinach znow jest czarne . Ulice posypywane sa sola i piaskiem. Przylepia sie to do butow i wnosi do domu. Korytarz po naszym wejsciu do domu pelen jest tego syfu. Tutaj rzecza niemozliwa jest miec czyste buty.
Jezdzenie po lodzie do przyjemnych nie nalezy a padajacy snieg i mroz jednoczesnie oznacza lod na drogach non stop. Lod ubity z syfem, ktory przyjechal na kolach ciezarowek z kopalni. Nie mieszkam w dzikiej Kanadzie, gdzie na codzien obcuje sie z czysta przyroda i dzikimi zwierzetami( chociaz to tez) tylko na skraju kopalni odkrywkowych, u wylotu jedynej drogi, ktora przejechac musi kazdy kto do tego miasta wjezdza czy wyjezdza.
No i ludzie... zobaczylam ich prawdziwa twarz... ale to jest temat na nastepny post.
Po przeczytaniu tego co napisalam stwierdzam ze w "tylku mi sie poprzewracalo". Ale moze wlasnie o to chodzi w ponownym poisaniu bloga, zebym uswiadomila sobie ze wcale nie jest mi zle? Tylko z nodow popadam w depreche?
Sem comentários:
Enviar um comentário