segunda-feira, 30 de novembro de 2009

przedswiateczne zakupy

Przy okazji wizyty w duzym miescie na Poludniu, odwiedzilismy tez sklepy etniczne. Portugalski i Polski. Jako ze w ubieglym roku nasze swieta mozna wylo zakwalifikowac do konkursu " the worst christmas ever" w tym roku postanowilismy nawet czesc spozywcza zblizyc do perfekcjii.

Wigilijne zwyczaje zywieniowe Polski i Portugalii nie maja wspolnego ze soba nic ;))) a kanadyjskie maja bardzo malo. Ale jak na multinarodowosciowa Kanade przystalo tu kazdy moze znalezc cos dla siebie. Wiekszosc marketow ma w swoim asortymencie egzotyczne produkty typu mak, koperek, kiszona kapusta czy sledzie. Wiec ze zorganizowaniep polskiej wigilii problemow w sumie nie ma. W sklepie portugalskim zakupilismy bacalhau, bo ten ktory mozna kupic w makecie do niczego sie nie nadaje. Zaopatrzylismy sie tez w zapas azeite, azeitonas, tunczyka, sardynek I cerelac dla Loli bo ona nie gorsza niz David i Diana i od portugalskiej papy juz sie uzaleznila.
Dla fanatykow w sklepie portugalskim mozna znalezc: sumol!, sonasol!!!!, chocapic ;)))
Aha, i vegete kupilam w tym portugalskim i pomyslec ze przez tyle lat przywozilam ja do Portugalii z Polski- kilogramami a tutaj na obczyznie , na koncu swiata w portugalskim sklepie jest!
W sklepie polskim kupilismy ptasiego mleczka pudelek dwa- z ktorych tylko jedno dojechalo do domu, sloik sledzi po kaszubsku, barszczyk czerwony -Winiary i majeranku troszke.
Dla fanatykow byla kielbasa krakowska, delicje i woda mineralna zywiec:))) ktorej cena wlasciwie od wody w supermarketach sie nie roznila.
Z ciekawostek, w sklepie portugalskim uslyszalam jezyk polski- co w miescie gdzie mieszka 50 tys Polakow wlasciwie nie powinno dziwic. Dziwi za to fakt ze to byl pierwszy raz, a w Edmonton bylismy juz 6 razy, za kazdym razem po kilka dni. Co Polacy kupowali?
Oliwe, oliwki i sardynki!!

sábado, 28 de novembro de 2009

Jesien




Nadzwyczj lagodna jesien mamy w tym roku. Sniegu jest jakies 40cm, ale temperatury nie spadaja ponizej -15ºC, w ciagu dnia nawet dochodza do plusa, co niestety jest bardzo uciazliwe, bo noca znow spadaja do -10ºC i niestety szyby w samochodzie nam zamarzaja i trzeba je skrobac,zeby znow sie nam ladowanie w przydroznej zaspie nie przytrafilo. Szyby zamarzaja nam tez od srodka- nie rozumiem dlaczego?? A skrobanie od srodka jest nadzwyczaj nieprzyjemne i klopotliwe. Kazdy samochod, oprocz lopaty zima musi miec szczotke i skrobaczke( w jednym;)), a wiekszosc tych potwornych truckow wyposazona jest w worek z piaskiem lub kilka betonowych plyt chodnikowych zeby im tyl toche obciazyc. No i zeby zamiast skromnych 25 litrow na 100 km, spalaly jednak jakies 30!

sexta-feira, 27 de novembro de 2009

Pamietnik

Diário de uma mulher insatisfeita.
Diário
Dia 1
Celebrámos hoje o 25º Aniversário de Casamento.
Tentámos reviver a nossa lua-de-mel, mas...ele não conseguiu...
DIA 2
Hoje ele contou-me o seu grande segredo:
Está impotente! Grande novidade...
Ele realmente pensa que eu ainda não sabia.. .
DIA 3
Este casamento vai mal...
Uma mulher tem as suas necessidades...
DIA 4
Estou entusiasmada...
Li no jornal, que há uma nova droga no mercado, que pode resolver nosso problema.
Chama-se Viagra.
Ele vai substituir o Prozac pelo Viagra, na esperança que levante algo mais do que só o entusiasmo...
DIA 5
Uma benção dos céus!!!
DIA 6
A vida é maravilhosa!!!
DIA 7
Tenho de confessar:
O Viagra tem sido muito bom!!!
Nunca fui tão feliz!!!
DIA 8
Acho que ele exagerou na dose de Viagra neste fim de semana...
Já comecei a ficar um pouco dorida nas partes baixas...
DIA 9
Não tenho tempo para escrever... Ele pode-me apanhar.
DIA 10
Ok, admito, estou escondida!
É que não há mulher que aguente tanto!!!
O que hei-de fazer?
Estou toda moída.. .
DIA 11
EU JÁ NÃO AGUENTO MAIS!!!
É o mesmo que ir para a cama com uma Black&Decker!
Acordei, esta manhã, colada à cama!! !
DIA 12
Quem me dera que ele fosse paneleiro.
Deixei de me maquilhar, tomar banho, escovar os dentes...
Mas, mesmo assim, ele vem atrás de mim.
Até bocejar se transformou num perigo!
DIA 13
Cada vez que fecho os olhos, lá vem mais um ataque...
Vivo com um míssil Scud! Já mal consigo andar..
DIA 14
Já fiz de tudo para ele me deixar em paz, mas não adianta...
Até já me vesti de freira, mas ainda foi pior...Socorro!!!
DIA 15
Vou acabar por matá-lo...
São umas dores infernais quando me sento...
O cão e o gato fogem dele e os amigos...nem se atrevem a aparecer em casa!
DIA 16
Hoje, sugeri-lhe que largasse o Viagra e voltasse a tomar o Prozac...
Ele quase me bateu!!!
DIA 17
Coloquei Prozac na caixa de Viagra, mas parece que não fez efeito...
Lá vem ele outra vez!!!
DIA 18
O Prozac começou finalmente a fazer efeito!
Meu marido passa agora, o dia inteiro sentado em frente da TV, com o controlo remoto na mão, à espera de que eu lhe faça tudo...
Ah! Que vida calma e maravilhosa

quarta-feira, 25 de novembro de 2009

Lopata w samochodzie to bardzo wazna rzecz!!!

W koncu przytrafilo mi sie to czego spodziewalam sie juz od bardzo dawna. Utknelam w sniegu! Na zakrecie, w zaspie uformowanej przez odsniezacze. Przysluzyly sie do tego
- letnie opony ( bo kolejka do zmiany straszna i dopiero 29 listopada jest dla nas miejsce),
-pospiech, bo David jechal dzisiaj na wycieczke i juz bylismy lekko spoznieni bo w ostatniej chwili przypomnial sobie o pakowaniu najwazniejszych rzeczy
- slaba widocznosc bo jako ze juz bylismy spoznieni to nie odskrobalam sobie szyby tylko probowalam ratowac sie plynem i wycieraczkami juz w czasie jazdy
- no i oczywiscie zakret 90º, snieg przymarzniety do jezdni
- i moje slabe umiejetnosci jako kierowca tez!!!

Duzo sie tutaj widuje samochodow w takiej sytuacjii, oj duzo, dlatego ja tez sie tego spodziewalam.
Rece mi opadly co w tak krytycznym momencie raczej przydatne nie bylo. David prawie plakal. Do odjazdu autkaru zostaly 3 minuty, a droga do szkoly od tego feralnego zakretu to jeszcze jakies 5 minut na piechote, a z bagazem, Lola, Diana i po sniegu zajeloby nam pewnie z 15.
No i tutaj do akcjii wkraczaja Kanadyjczycy :)))
Kobieta, ktora jechala zaraz za mna stanela aby zapytac czy nic mi sie nie stalo i czy nie potrzebuje pomocy. Zabrala Davida do szkoly. Jeden problem z glowy.
Nastepna osoba, kobieta, ktora znam z widzenia bo ma dziecko w tej samej szkole i widujemy sie pod drzwiami stanela , wyciagnela lopate z bagaznika i rozpoczelysmy akcje wyciagania samochodu z zaspy, nastepnie stanely jeszcze dwie osby, ktore pomogly mi go wypchnac w krytycznym momencie.
Nie spodziewalam sie tego. Naprawde. Zima wielu rzeczy uczy. Zyczliwosci przedewszystkim.
Kiedys w Edmonton na parkingu tez widzialam taka akcje. Wszyscy pomagali.
Nice People - czego by o Kanadyjczykach nie mowic :)

Od dzisiaj tez bede lopate ze soba w bagazniku wozic;) i pomagac wypychac samochody ze sniegu:))

W dzisiejszej prognozie pogody zapowiadaja marznacy deszcz - jutro to dopiero bedzie slizgawka.

segunda-feira, 23 de novembro de 2009

czytam

Odkad zaczelam rozumiec slowo pisane( po angielsku) to czytam wszystko co mi sie przed oczy nawinie. Napisy na drzwiach od toalety tez!!!
Reminescencje ostatniej wycieczki do Edmonton- a wlasciwie to juz powrotu do domu- toaleta w Grassland- Enjoy your pee! Long road ahead!!!
Jakby nie bylo 260 km pustyni.
A Grassland to jedyny przystanek w drodze (450 km) do miasta.
Kanada nie rozpieszcza;)

segunda-feira, 16 de novembro de 2009

Juz wiem!!!!

Posted by PicasaZostane Lyzwiarka!! Do czegos w koncu sie te cyrkowe umiejetnosci przydadza.

terça-feira, 10 de novembro de 2009

David w gazecie






W ubiegly czwartek na lodowisku:
- Mãe!!! Uma jornalista etava a falar comigo!!!
-Sobre o que? contigo?
- Sobre skating Mãe!!!Amanhã temos de comprar o jornal!!
-Estás parvinho David!!! Achas que vais aparecer no jornal só porque uma jornalista falou contigo? ?E logo amanhã
- Ela estava a escrever aquilo o que eu estava a dizer! Verdade! E tirou fotografias!! E é assim um dia falam, no outro os artigos aparecem!!! Mãe!

( entuzjazm matki przechodzi wszelkie pojecie)
- Ok filho, amanhã compramos o jornal! Agora tira os skates e vamos embora daqui que a tua irmã da cabo deste sitio!

Piatek od rana:
-Temos que comprar o jornal !
-O JORNAL!! MOM!!


-Mãe, vá-lá, o jornal!!!


- Mãe para! Vou comprar o jornal!!
No i kupil!!!

Olha mãe, esta aqui o artigo sobre a nossa escola!!!
Zaczal czytac juz w samochodzie!!!
W pewnym momencie zaczyna krzyczec
- I don't belive, Mom I don't belive
Grade 6 student Bernardo Rodrigues...;)))))
Dzieciom nalezy wierzyc!!
Tem sido um dos mais hilariantes momentos na nossa familia nos ultimos meses!
Nie moglam sie doprosic zeskanowania wiec zrobilam fotografie.





Posted by Picasa

segunda-feira, 9 de novembro de 2009

aurora

Dzisiaj w nocy byla piekna!! Wygwiezdzone niebo i pulsujace wstegi. Mimo ze w skali intensywnosci to ciagle jest 2, widoczna byla na polnocno wschodnim niebie z bardzo roznorodnymi efektami. Zaczynalo sie linia, przeksztalcalo we wstege a pozniej w kurtyne.
Probowalam zrobic zdjecia moim aparatem (hahhhaahha)- Ciemnosc widze...ciemnosc
Kolory jeszcze nie byly zbyt intensywne, bo tylko biel, zolc i pomarancz bardzo lekki. Moze im sie bedzie robilo zimniej tym kolorki beda piekniejsze.
Ogladalam to przecudne zjawisko o 2h15 nad ranem. A co ja robilam ? o tej porze ? No coz Lola latwym dzieckiem nie jest.Ale dzieki tej pobudce mialam widowisko.
Reakcja Sergia, gdy mu opowiedzialam ze wreszcie byla fajna aurora w nocy: -dobrze ze mnie nie obudzilas...

domingo, 8 de novembro de 2009

Dowiedzialam sie prawdy o sobie

You are so handful!!!
Przy okazji wychodzenia ze sklepu z zakupami w wozku, z Lola na rekach, rekawiczkami, kluczykami od samochodu i torebka w rekach... Az mi ten facet, ktory to zdanie wypowiedzial pomogl dopchac wozek do samochodu po lodowych wertepach.
Ale "handful" zaczyna byc moim zyciowym problemem...ciagle mam czegos w nich za duzo. Przede wszystkim ciagle mam Lole na rekach i zaczynam cos robic...ciagle zbieram te porozrzucane po calym mieszkaniu ubranka, bo przeciez ona ciagle sie rozbiera, zabawki tez walaja sie wszedzie. Papierki po nieszczesnych slodyczach z halloween, ksiazki, ktore ja rozrzucam, kredki, ktore Diana roznosi, czapki, rekawiczki, szaliki, kubeczki i szklanki- To oczywiscie juz sprawka Davida.
Tylko Tatus ma wszystko zeskladowane w swojej kanciapie w bejzmencie ;)))
Tylko dlaczego ja najpierw nie odloze tego balastu a dopiero pozniej zaczynam cos robic?

Bo tak bedzie szybciej;)

Albo dlaczego ja ciagle mam te klucze od samochodu w rekach? nie mozna ich wlozyc do kieszeni zanim sie Lole zacznie wyciagas z siedziska? No niby nie! bo powinno sie zamknac samochod po...a pozniej to juz mi trzeciej reki brakuje zeby je do kieszeni wlozyc.
Zloszcze sie na siebie za to, ale i tak nic nie pomaga...

sábado, 7 de novembro de 2009

It's taking forever, Mom!

Ucze sie tego angielskiego non-stop;)))
Przy okazjii oczekiwania na "ogien" sluchalam cudzych dzieci. No i mam nastepne nowe wyrazenie ktore weszlo mi do osobistego slownika w historycznych okolicznosciach :
It's taking forever!!!!
"Mom" sobie daruje ...

sexta-feira, 6 de novembro de 2009

Ogien Olimpijski












Wczoraj do naszego miasteczka na kocnu cywilizowanego swiata przybyl ogien olimpijski. Przybyl z jeszcze odleglejszego koncz swiata bo z Northern Teritory.

Ai que emocion! Jak mowia Hiszpanie:)

Wszedl ten zwrot do mojego slownka latem 1998 roku, gdy podczas mojej wizyty na Expo98 okazalo sie ze byl to dzien Hiszpanii i Expo zwizytowal takze Krol No i wlasnie ci "rozemocjonowani" Hiszpanie tak mowili, zwlaszcza Ci, ktorzy widzieli go po raz pierwszy i to na dodatek za granica. Wiec Gdy mi sie przytrafia cos takiego( swoja droga slepej kurze ziarno) to wlasnie cisnie mi sie na usta ta "emocion".

Bardzo pieknie sie uroczystosc niesienia ognia odbyla, torchbearers zmieniali sie co jakies 100 metrow, nie bylo wiec po nich widac zmeczenia;), niespodzianka ( przynajmniej dla mnie byl fakt ze za kazdym razem przy zmienie niosacego byl zapalany nowy znicz. Znicze tez maja bardzo nowoczesny wyglad.

Nie udalo nam sie pojechac az do Mac Donald Island na glowna uroczystosc bo zeby wjechac tam wlasnym samochodem trzeba bylo miec specjalne zaproszenie a na wycieczke autobusem z Lola raczej nikt ochoty nie mial.

Pogoda tez dopisala swiecilo piekne slonko, snieg prawie sie stopil, wiatru jak to w Forcie prawie nie bylo wiec ryzyko "zgasniecia" tez male:)))

Pod tym linkiem znajduje sie Interaktywna mapa podrozy zicza przez Kanade jak dluga i szeroka- w ta z powrotem;)


a tutaj link do igrzysk

nowe slowa

É meu !!! ;)
É minha !!! ;)
To nowe slownictwo Laury Emy zwanej Lola.

Od kogo sie tego nauczyla?
Od rodzenstwa cudownego, ktore walczy o wszystko. Bo zycie to walka o "swoje".

quinta-feira, 5 de novembro de 2009

Oil Barons




Jazda na lyzwasz idzie mlodemu coraz lepiej. Nawet juz zaczyna glupoty na tym lodowisku czynic. Podskoki, ostre hamowanie z cieciem lodu ;), jazde do tylu...W kazdym razie juz sie prawie nie przewraca;)
Dyrektorka szkoly zaprosila w ubiegly czwartek przedstawicieli naszego lokalnego klubu aby podzielili sie swoimi umiejetnosciami z mlodzieza. Pieknie sie klub nazywa - OIL BARONS...
O slowo oil potykamy sie codziennie.

quarta-feira, 4 de novembro de 2009

2012

... i przyszedł grudzień 2012 roku. I pojawiła się na niebie asteroida. I zaczęła spadać na Ziemię. I nastał na Ziemi czas paniki: oto koniec świata według kamiennego Kalendarza Majów. I upadła asteroida na kamień z Kalendarzem Majów. I uniósł się w powietrze wielki pył. I rozeszła się wielka fala uderzeniowa. I kiedy pył opadł w miejscu rozbitego kalendarza pojawił się nowy kamień z Kalendarzem Majów, do 32 119 roku. I obok niego ukazał się mniejszy kamień. I napisane było na nim: "Następny kalendarz przysłany będzie dokładnie w ostatnim dniu ważności starego kalendarza. Dziękujemy za korzystanie z naszych kamiennych kalendarzy"...

domingo, 1 de novembro de 2009

Bonanza

Snieg nie przestal padac az do 19H, uczestnictwo Loli w tej zabawie zostalo calkowicie wykreslone z kalendarza. W najblizszym sasiedztwie dzieci chodzily same, patrzylam tylko na nie z okien i sama przyjmowalam "wizyty". Po pol godzinie Diana miala dosyc, juz ja bolaly nogi, brzuch i przede wszystkim zmarzla. No ale David probowal zrealizowac swoj plan rowerowy mimo tego sniegu prawie po kolana...szybko wrocil...ale wrocil z urobkiem wiec Diana zarzdala ponownego wyjscia. Wiec tym razem poszlam z nimi- to moj pierwszy raz!!!
Juz od dawna bylam pod wrazeniem hojnosci i otwartosci ludzi zamieszkujacych to nasze miasteczko na odludziu, ale dopiero teraz przekonalam sie na jaka to jest skale. Wszyscy byli przygotowani na to swieto, czekali na dzieci z otwartymi drzwiami, czesto nawet pukac nie trzeba bylo nie mowiac juz o wypowiadaniu magicznego zdania"Trick or Treats?" Urobek maja w tym roku potezny. Mam nadzieje ze nie zjedza tego w ciagu najblizszego tygodnia. W kazdym razie pomagamy im na biezaco...zwlaszcza Lola



Posted by Picasa

Proba generalna


Po dlugich oczekiwaniach nastal dzien 31 pazdziernika. Przez kilka ostatnich miesiecy rozmawialo sie o tymciagle: jak sie w tym roku zorganizuje "zbior Dobr" bo to nowa dzielnica, a szczegolnie ze duzo ludzi juz tu znamy i nalezaloby ich domy owiedzic.
David odgrazal sie ze bedzie jezdzil rowerwm z bardzo duzym workiem;) Och te dzieci...Po portugalsku jest takie piekne wyrazenie "ter mais olhos que barriga". No i oczywiscie chca zeby Lola tez troche dla siebie uszarpala sama;) i zeby sie z nia nikt nie musial dzielic!

Tylko ze chyba im aura pokrzyzowala plany bo od rana sypie snieg!!!
Mocno sypie, takim powolnym, gestym hollywoodzkim puchem!!! od czasu do czasu zwiewajac to co na dachach pozostalo. Trzeba wiec isc odsniezac zeby i do nas ktos po proszonym przyszedl- bo przygotowani jestesmy na jakies 50sztuk;)))
Diana kostium wymyslila sobie sama, nawet ta papuga na ramieniu to jej pomysl. Jest to specyficzny pirat, ten z Fanclubu SpongeBob'a.
Patrz skarpetki.













A co sie ta Diana tak do mojej dyni przystawia!!!!! ;)
No, doszly do jakiegos porozumienia :)