segunda-feira, 7 de janeiro de 2013

migawka z codziennosci

Siedzimy sobie w kuchni, ja robie porzadek w kuponach, Lola probuje sprzedawac swoje dziela. Nagle wpadla na pomysl ze ona tez moze pokuponowac, poszla po nozyczki i zaczela wycinac to co mama rzucila na podloge jako niepotrzebne:)  kupony na jedzenie dla psa i prezerwatywy :)

domingo, 6 de janeiro de 2013

nice people

post hejterowski
Kanadyjczycy to sa very nice people. Juz kiedys o tym pislam i mam wrazenie z byl to post laurkowy, pean i w ogole.
W nastroju w ktorym jestem i z nastawieniem jakie obecnie mam wyglada to tak:
w szkolach cudownych, kanadyjskich panuje zasada ze gdy temperatura jest wyzsza niz -20C uczniowie nie maja prawa wejsc do szkoly, chyba z z rodzicem, ktory zostanie z nimi az do dzwonka. Jezeli rodzic podwozi je do szkoly i zostawuia pod drzwiami, albo jezeli przyjezdzaja busem powinni zostac na dworze az do dzwonka.W listopadzie, grudniu i styczniu oprocz tego ze jest zimno to jeszcze 8 rano to jest ciemna noc. Ok, takie sa zasady... oni nie produkuja mieczakow... niech im bedzie. A teraz o tym jacy oni sa NICE. Ktoregos okropnego dnia gdy bylo zimno, ale cieplej niz -20, i padal snieg przez cala noc i ciemno bylo okropnie zaprowadzilam Diane pod same drzwi do klasy i zostawilam pod opieka starszych kolezanek wychodzac natknelam sie na pania Principal, ktora jest Nice do zemdlenia jak tofiki... Dziecko tak na oko 9 letnie, dziewczynka weszla do szkoly tymi frontowymi drzwiami, juz zdjela buty, rozpiela kurtke i przygotowywala sie zeby grzecznie isc pod drzwi swojej klasy, ktora znajdowala sie na koncu korytarza. Co zrobila pani Principal? Slodkim glosikiem aniola kazala jej sie ubrac, mowiac do niej Honey i wygonila ja na dwor zeby weszla do szkoly tylnymi drzwiami. Nie wiem dlaczego...co by jej przeszkadzalo zeby dziecko jednak przeszlo ogrzanym korytarzem? nie mam pojecia? Czy chodzi o to zeby woda nie kapala z tych butow osniezonych... nie wiem. Cos tam palnelam glupiego... ale coz powiedziala mi ze jezeli nie podoba mi sie ta zasada to powinnam sie przeprowadzic gdzies gdzie cieplej...I to wlasnie znaczy NICE- wywalic kogos za drzwi ale mowic do niego "kochanie".
I przykladow na to zjawisko jest mnostwo.

sábado, 5 de janeiro de 2013

przeblyski

Siedzialysmy sobie wczoraj leniwie pod kocem na sofie gdy moje najmlodsze male powiedzialo mi " I will never, ever stop loving you" a dzisiaj gdy zobaczyla mnie w kostiumie kapielowym szepnela mi " You are perfect mae".
No i czego ja chce?? To powinno byc najlepsze lekarstwo na depresje... do ktorej ona w duzej mierze sie przyczynia.

quinta-feira, 3 de janeiro de 2013

second to none czyli raj na ziemi

Kto kiedykolwiek wjezdzal do Kanady droga lotnicza wie co mowie. Inspektorzy imigracyjni stoja na strazy tego miejsca jakby bronili dostepu do naprawde lepszego swiata. Jakby ci przyjezdni byli zagrozeniem dla kazdego obywatela tego raju. Kamizelki kuloodporne za szklem zapewne zrbojonym, gumowe rekawiczki... tylko masek gazowych im brakuje. Miny marsowe, zero usmiechu... ZERO, odpowiadac nalezy szybko i bez wahania na zadawane gburowate pytania typu:
 - a po co ty tu?
- co wwozisz?
 Lista rzeczy nielegalnych nie ma konca. Alkoholu mozna wwiezc 1,14 l i nie ma przepros. Papierosow ze trzy paczki...Nasiona i kawalki roslin to jest zbrodnia przeciwko cudownej naturze Kanady.
Jeszcze bedac w samolocie z Europy juz sie slyszy ze przy drzwiach stoja inspektorowie i zeby podporzadkowac sie kazdemu ich poleceniu. Ostatnim razem gdy lecialam z Warszawy stalo ich przy wyjsciu z rekawa ponad 10, uzbrojonych w paly i teasery... coz. Ich kRaj ich prawo... tylko teraz trzeba sie zastanowic czy to naprawde taki raj.
Ubzdurzylo im sie w glowach ze tutaj tak dobrze i jest to bezmyslnie powielane przez kolejne pokolenia.
No bo zastanowmy sie co sklada sie na " jakosc zycia" w danym miejscu.
Mowia ze Vancouver to jest miejsce numer jeden w skali swiatowej jezeli chodzi o poziom i jakosc zycia... no bo to ta Swieta Kanada i jeszcze na dodatek zimy tam nie ma...
no wiec: Klimat...
co tu duzo mowic klimat to tutaj jest malo czlowiekowiprzyjazny...nawet jezeli to nie jest 7 miesiecy zimy, jak na preriach to to jest wieczna wilgoc w BC, wilgoc i potworny wiatr w Ontario, sniezyce we prowincjach atlantyckich, tydzien lata i komary?? No naprawde jak w niebie...
Warunki mieszkaniowe czyli domy kanadyjskie...
i co z tego ze wyglada jak palac jak to jest plyta pazdzierzowa, fatalnej jakosci, oklejone toto plastikowym sajdingiem, a w srodku niezaleznie od tego czy to milioner czy stroz tam mieszka to wykonczeniowka jest taka sama, smutne biale drzwi z dykty, plastiki na podlogach w kuchniach, lazienki takie byle jakie, mimo ze ogromne pomieszcenia i wielkie wanny to mebelki jak z lat 50siatych, smutne i brzydkie. Wszystko pomontowane byle jak, prowizorycznie jakby nie oplacalo sie przykrecic tego mocniej bo po co? Takie szczegoly jak zyrandole, klamki czy wylaczniki to ilustracja calej tej mojej tezy. Bo jak to jest mozliwe ze w zupelnie nowych(drogich jak cholera) domach montowane sa szkaradzienstwa, ktorych np w takiej zabitej dechami Polsce czy innej biednej Portugalii kupic juz nie mozna... bo to takie brzydkie, przestarzale i zwyczajnie malo funkcjonalne? Ja na instalacjach elektrycznych, wodnych i grzewczych to sie nie znam... ale jak tak patrze na platanine kabli, rur, rurek i przewodow wentylacyjnych, ktore sa zupelnie na wierzchu w moim bejzmencie to czasami przerazenie mnie chwyta za gardlo i szybko zamykam oczy zeby o tym nie myslec.
Zarcie czyli zobaczcie jak my duzo mamy.
Duzo fakt i tyle dobrego mozna o tym. Zarcia maja za duzo, ale jakosc tego...i brak szacunku... moze to moje dziecinstwo w komunistycznej Polsce tak mi uksztaltowalo charakter ale ja po prostu nie moge patrzec na marnotrawstwo, a ten ostatni miesiac, ktory byl pelen imprez typu kolacja swiateczna gdzies tak pokazal ze czegos takiego jak szacunek do jedzenia to jest pojecie calkowicie sredniemu Kanadyjczykowi nieznane. Nie tylko Kanadyjczykowi, bo emigrantow takich jak my bylo na tych imprezach duzo. Przeraza mnie gdy widze te przeladowane talerze w bufetach... chcialoby sie powiedziec... Czlowieku, po pierwsze nie wiesz czy dobre, po drugie nie zjesz tyle bo Ci sie nie zmiesci wiec po co sobie tyle serwujesz i mieszasz na tym talerzu wszystko? Ja rozumiem gdyby nie mozna bylo tam drugi raz podejsc... i taka osoba bylaby glodna strasznie... ale tak? No i bachory, ktorych nikt nie kontroluje nie mowi ze tak nie powinno sie robic. Ich bawi to ze dzieci nakladaja sobie gory gofrow, nakladaja na to kupy bitej smietany i polewaja to wszystko litrami syropu. Zjedza pozniej pol gofra... Smutne to, bardzo... Ale dziwic sie trudno bo ludzie w moim wieku w Kanadzie to chyba juz jakies 3 pokolenie, ktore nie wie co to braki...
 Starm sie ignorowac, jezeli to nie moje, ale kto mnie zna wie co sie stalo w wakacje i jaki potezny szlag mnie trafil wlasnie na punkcie braku szacunku do zarcia i marnotrawstwa ogolnego. Planuje post pod tytulem " co sie wydarzylo w sierpniu w Odivelas" bo to tez ma duzo do czynienia z moim obecnym stanem emocjonalnym.
Praca. No moze akurat pracy w znaczeniu znalezc sobie dobrze platna prace to jest plus. W Albercie jest jej pod dostatkiem. Ale To jak ja wykonuja to juz inna historia. Przyklad? Poczta, to znaczy to na czym sie znam. Wysylalam niedawno mala poczuszke do Europy. 250 gram, w Portugalii wyslanie czegos takiego do Ameryki kosztuje jakies 5 euro. Pani zaspiewala mi ponad 45 $, no oczywiscie ze sie oburzylam ze jakim cudem??? Problem polegal na tym ze waga byla zablokowana kablem i ten kabel jest tam na stale pokazywalo jej ciezar ponad poltorakilograma. Co takiego sie zdarza... ale ja ze swego doswiadczenia wiem ze zaniepokoiloby mnie natychmiast ze cos jest nie tak; takie male i lekkie, bo przeciez miala to w rekach a tutaj taka cena. A jej nic to nie powiedzialo... No wlasnie... To jakim cudem ona moze byc dobrym pracownikiem skoro nie kojarzy takich rzeczy?? Ilu osobom przedemna skasowala grube pieniadze za przesylki? Za cos takiego w Portugalii placi sie kary. Wagi sa kontrolowane przez firmy niezalezne od poczty raz w roku, sprawdzane codziennie. A tutaj co? I wszedzie tak jest.To co sie dzieje w firmach np naftowych w Forcie przechodzi ludzkie pojecie. Oni sie tutaj szczyca i glosno mowia ze nie sluchaja polecen zwierzchnikow( no bo co taki inzynierek, prosto ze szkoly wie. Na pewno nie wiecej niz super wyksztalcony pan H, ktory high school skonczyl na kursach wieczorowych) Juz czuje ze o panu H i pani H i mlodych H to tutaj bedzie duzo i soczyscie.
Jakosc zycia po prostu rzucajaca na kolana.


dlaczego znudzilo mi sie w Kanadzie


No bo chyba mi sie znudzilo.
 Post marudny, sponsorowany przez slowo "syf"
Moze to taka faza, dolna czesc sinuozy emigracyjnej.
Dobija mnie fakt naszej sytuacji emigracyjnej. Piaty rok... i ciagle mamy tylko work permit. Zadnej stalosci, zadnego czystego obrazu przyszlosci... a nawet posune sie dalej i powiem ze przez to obraz przyszlosci raczej w czarnych barwach widze. Ludzie przyjezdzajacy tu z wiza rezydencka(fakt ze na taka czeka sie latami tez) po 3 latach moga starc sie o obywatelstwo, po 2 latach wizy pracowniczej kazdy moze ubiegac sie o rezydencje a u nas jako ze to prawnicy Nexenu to robia, zlozenie papierow odwlekane bylo w nieskonczonosc... a teraz podobno przepisy sie zmienily i wszystko trwa dluzej. Kanada zaczyna odczuwac skutki kryzysu globalnego i oczywiscie najlatwiej zwalic to na nawal emigrantow i utrudniac im zycie.
 Czy pobyt tutaj z wiza stalego pobytu bylby latwiejszy? Oczywiscie ze tak, po pierwsze ten Glupek, moj maz nie musialby az tak duzo pracowac( haha rzad ma racje jednak... byloby to dla szkoda dla panstwa) tyle ze on pracuje ja wol. Musza mu pisac specjalne upowaznienia bo potrafi tam byc po wiecej ni 14 dni bez odpoczynku, po ponad 10 godzin dziencie, 2 godziny dojazdu do pracy w trudnych zimowych warunkach i powstaje obraz pracownika idealnego czytaj idioty... Ja jako nie pracujaca zona tegoz, ktora wziela na siebie wszystko oprocz zarabiania pieniedzy w tym kraju mam dosc... ale o tym kiedy indziej.
Nie mozemy kupic domu... tzn mozemy ale kto wladuje sie w zakup bez pewnosci ze moze tu zostac? Najtanszy dom to jakies 600 tys dolarow, bo  tansze to mobile wygladajace jak baraki w dzielnicach, ktorych z okien samochodu strach ogladac. I co? wladujemy sie w kredyt a pozniej okaze sie ze musimy wyjechac bo sie wiza skonczyla? a w wieku jestesmy takim ze na 600 tys kredytu nam nikt nie da, down payment to pewnie ze 20%. A zostawiac 20% z 600 tys bankowi to zupelnie nie w naszym stylu...
Kart kredytowych nie mozemy miec... mamy jedna z limitem na 1000 dol miesiecznie. Funkcjonuje na zasadzie doladowywania... upierdliwe i pilnowac sie trzeba. Fakt ze dlugow nie mamy to chyba jedyna pozytywna strona tego medalu. Ale my tu nie przyjechalismy po dlugi i doskonale radzilibysmy sobie z normalna karta kredytowa...
Zima i bloto wszechobecne wpedzaja mnie w depresje w tempie ekspresowym. No tak bo zima taka fajna, wszedzie bialo i czysciutko, caly syfek jesienny przykryty zostal bialy puchem... Yeah gdzies w wysokich gorach, gdzie nie jezdza ciezarowki to moze tak wyglada. U nas wyglada to tak:
Snieg spadl w pazdzierniku na zielona trawe i wiszace na drzewach liscie i caly czas pada, jest go coraz wiecej i wiecej z tym ze nie jest bialy, przynajmniej w miejscach, w ktore trzeba sie udawac, wszedzie sa zwaly czarnej mazi( nie, nie mazi zmarzlinywygladajacej jak czarne gory lodowe) od czasu do czasu przysypanej warstwa bialego, ktore po 2 godzinach znow jest czarne . Ulice posypywane sa sola i piaskiem. Przylepia sie to do butow i wnosi do domu. Korytarz po naszym wejsciu do domu pelen jest tego syfu. Tutaj rzecza niemozliwa jest miec czyste buty.
Jezdzenie po lodzie do przyjemnych nie nalezy a padajacy snieg i mroz jednoczesnie oznacza lod na drogach non stop. Lod ubity z syfem, ktory przyjechal na kolach ciezarowek z kopalni. Nie mieszkam w dzikiej Kanadzie, gdzie na codzien obcuje sie z czysta przyroda i dzikimi zwierzetami( chociaz to tez) tylko na skraju kopalni odkrywkowych, u wylotu jedynej drogi, ktora przejechac musi kazdy kto do tego miasta wjezdza czy wyjezdza.
No i ludzie... zobaczylam ich prawdziwa twarz... ale to jest temat na nastepny post.
Po przeczytaniu tego co napisalam stwierdzam ze w "tylku mi sie poprzewracalo". Ale moze wlasnie o to chodzi w ponownym poisaniu bloga, zebym uswiadomila sobie ze wcale nie jest mi zle? Tylko z nodow popadam w depreche?

quarta-feira, 2 de janeiro de 2013

od nowa

Bardzo dlugo niczego tutaj nie napislam. Winien jest temu facebook oczywiscie. Plecy ma wielkie wszystko na niego zwalic mozna. Ale chyba zaczne od nowa bo wpadam w taki dol ze musze z siebie wywalac jak najwiecej. A do kazdego z osobna pisac to samo ...juz mi sie nie chce. Na razie bede marudzic, hejterowac i skamlac! przelozylo nam sie na 5 rok w Kanadzie... matko!!! a my ciagle z wiza pracownicza, w wynajetym domu bez pewnosci jutra w wieku lat 41 i pol. Wszyscy wiedza ze mam tego dosc. Zima w tym roku okrutna. zaczela sie 12 pazdziernika i trwa i potrwa jeszcze prawiie 5 miesiecy. Mam dosc Fortu, tak serdecznie dosc, codziennie rano wmawiam sobie ze jeszcze wytrzymam ale coraz trudniej jest mi w to wierzyc. Ogladam sie za siebie co dzien... to zle. Tesknie za Portugalia, bo to tam sobie wyobrazalam swoje zycie. Chociaz pewnie teraz to juz nigdzie nie bedzie mi do konca dobrze, bo ja to nie tylko ja to jeszcze 3 paczki doczepione do mojej glowy i czasami probuje za nich myslec i czuc... To tyle tytulem wstepu nowego...