quarta-feira, 2 de junho de 2010

bez


bez, bzu, bez, z bzem, o bzie ;)
szkoda ze zapachu nie mozna sobie zachowac na dlugie noce polarne. byloby tak slodko otworzyc sloik z zapachem bzu w grudniu, gdy mysli zamarzaja w mgnieniu oka;)
A pol Fortu pachnie bzem, moj dom pachnie bzem, bo wczoraj po drodze od Christophera nalamalismy sobie galezi przy jakims plocie. Drugie pol Fortu smierdzi naturalnymi bogactwami Kanady...Moze kiedys naucze sie rozpoznawac zwiazki chemiczne na pierwsze pociagniecie nosa, oooo dzisiaj wypuscili siarczany , a wczoraj metanol albo inne paskudztwo. Na dzien dzisiejszy moge tylko stwierdzic ze jest na tyle inmtensywne ze wydobywa sie spod zapachu bzu, ale za to dwa tygodnie temu zapach czeremchy przygluszyl je calkowicie...
I znow te zmiany temperatur. W niedziele Sergio wlaczyl ogrzewanie na 25ºC, bo na dworze bylo +2ºC a wczoraj wieczorem dzieci moczyly sie w basenie u sasiadow bo gorac byl niemilosierny, tak okolo 19ºC bo nam sie przeciez termostaty rozregulowaly;)

Sem comentários: